wtorek, 30 sierpnia 2011

Kierowca

Kierowca "mojego" autobusu o 8:18, ktorym najczesciej jezdze do pracy, zna mnie po imieniu. Czesto czeka na mnie na przystanku, mimo ze powinien juz odjezdzac, bo widzi, ze dopiero dochodze - albo zatrzymuje sie na srodku ulicy, bo zauwaza, ze desperacko za nim biegne.

Dzis zaczelismy rozmawiac o tym, ze od piatku nie bedzie na mnie musial juz czekac, bo jade do domu na dwa tygodnie. "A gdzie dom?", "a co robisz tutaj", wywiazala sie z tego cala rozmowa - ktorej przysluchiwal sie caly autobus. Darmowa reklama produktow mojej firmy? ;)

Milo jest miec takiego znajomego kierowce i moc liczyc, ze zaczeka na przystanku, jesli Cie nie bedzie...

wtorek, 16 sierpnia 2011

Dusza przedsiebiorcy

Czytalam niedawno az dwa fascynujace artykuly o tym, ze nie kazdemu jest dane byc przedsiebiorca. W pierwszym, dziennikarz porownywal przedsiebiorce do pirata - ta sama milosc do przygody, chec przezywania nowych doznan, brak przewidywalnosci i niechec do utartych szlakow i szablonow. Nie kazdy ma osobowosc, ktora nadaje sie do bycia przedsiebiorca. Niektorzy wola normalnosc, utarte szablony i przewidywalnosc.

Z kolei drugi artykul - zreszta autora ksiazki o tym, jak zostac przedsiebiorca - twierdzil, ze pomimo tego, ze powinien probowac zachecic kazdego do kupna swojej ksiazki, niestety nie kazdemu ta ksiazka wiele da. Bo do bycia przedsiebiorca trzeba miec odpowiednia osobowosc; tego sie nie da z ksiazki nauczyc.

Jak sadzicie? Ja sie zgadzam. I czuje, ze ja w sobie osobowosc przedsiebiorcy mam. Ale o moich zmaganiach w tej dziedzinie pozniej. ;)

czwartek, 11 sierpnia 2011

Smutny dzien

Dowiedzialam sie dzisiaj, ze wuja - ktory mial tylko posprzatac ogrod z tylu kamienicy - wynajal koparke i wyrwal trzy piekne grusze, ktore na posesji zasadzil jeszcze Dziadek. Dziadek byl tak madrym czlowiekiem, ze zasadzil trzy drzewa roznych odmian, tak ze grusze dojrzewaly po kolei i przez caly sezon gruszkowy byly swieze owoce.

Drzewa nikomu nie przeszkadzaly - wrecz przeciwnie, w kwietniu wygladaly bajkowo. Nie rozumiem, jak mozna wpasc na pomysl wyrywania gruszy zasadzonych przez kochanego i niezyjacego juz Dziadka.  Jestem tak smutna, zawiedziona i wkurzona, ze brak mi slow.

Jestem wkurzona, ze wuja mogl postapic tak glupio, zawiedziona, ze moja mama go od tego glupiego pomyslu nie odwiodla i smutna, ze kolejna rzecz, ktora przypominala nam o Dziadziusiu zostala zniszczona. Kazalam im szukac tych gruszy i wsadzic z powrotem.... Ale podobno koparka wszystko wywiozla i w ogole, kto sie przejmuje starymi gruszami... Nikt tylko ja. :((

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Wloska piekarnia w LA

Niedawno odkrylam autentyczna wloska piekarnie w Eagle Rock, jednej z tak zwanych "up-and-coming" dzielnic w LA.

Pyszne, wloskie ciastka, jakich nigdy nie jadlam we Wloszech - niektore nawet podobne do polskich ciastek, szczegolnie kruche ciasteczka z kleksem dzemu w srodku. Pycha!! I tak sobie wlasnie myslalam, ze w sumie we Wloszech nigdy nie jadam wloskich wypiekow! Czlowiek jest tak nastawiony na jedzenie jak najwiekszej ilosci gelato, caprese i pizzy, ze o wypiekach wloskich piekarni nawet nie mysli. A tymczasem sa pyszne! Z pistacjami, z migdalami...

Ale za to gotowe ciastka wloskie w charakterystycznych, wielkich, zoltych torebkach to znam. Takie kupowalam czasami w supermarketach, razem z sokiem z czerwonych pomaranczy sycylijskich. Wybor gotowych ciasteczek we Wloszech jest ogromny - i kupuje je sie w ogromnych torebkach. Ten wybor - i te opakowania - maja sens, bo przeciez Wlosi uwielbiaja jesc na sniadanie wlasnie takie rozne ciasteczka, maczajac je w mleku czy cappucino.

Widok tych zoltych torebek pelnych pysznych wloskich ciastek przyniosl tak mile wspomnienia...

poniedziałek, 25 lipca 2011

Kawa w Seattle

Mowi sie, ze Seattle - miejsce urodzenia znanej na caly swiat sieci Starbucks - to miasto, gdzie ludzie bardzo chetnie pija kawe. Nie za bardzo w to wierzylam przed przyjazdem, ale rzeczywiscie. Kawiarni w Seattle jest pelno - i tych malych, i tych duzych; i ultra-nowoczesnych i tych ze starodawnym czarem.

Jedno nie podlega zmianom - wszystkie maja najlepsze, jakby to sie tu powiedzialo "state of the art", maszyny do robienia kawy i robia ja naprawde dobra. Tak dobra, ze ja - ktora kawy naprawde nie lubie - moglam co najwyzej sprobowac lyk, bo byla dla mnie za mocna i za "kawowa". Co sprowadza mnie z powrotem do Starbucks'a - siec chyba na poczatku nie sprzedawala swoich teraz jakze znanych "frappucino", bo mysle, ze by sie w tym miescie znawcow i milosnikow kawy wcale nie sprzedawaly.

czwartek, 14 lipca 2011

Pizza na wyscigi?

We wtorek bylysmy w porze lunchu na pizzy i akurat mialysmy okazje byc w lokalnej pizzerii podczas swoistego amerykanskiego rytualu - pobijania rekordow jedzenia.

Otoz, w tej wlasnie pizzerii, jesli uda Ci sie w ciagu 45 minut zjesc najwieksza z ich pizzy - o srednicy 28 cali - to nie tylko dostajesz ta pizze za darmo, i dostajesz druga taka sama do domu, ale tez Twoje zdjecie jest umieszczane na tzw. Hall of Fame. Dotad tylko jednej osobie udalo sie tego dokonac, totez na scianie bylo tylko jedno zdjecie.

Ale wlasnie podczas naszego lunchu drugiemu mezczyznie udalo sie tego "dokonac." Co za sukces. ;)

Sam proces dochodzenia do tego sukcesu byl ohydny. Facet obzeral sie ta wielgachna pizza, jedzac po dwa - zlozone razem - kawalki na raz, w okropnym tempie, bez zadnego wzgledu na dobre maniery czy apetycznosc. Mozna sie skutecznie zniechecic do jedzenia pizzy - nie tylko samemu jedzac tak wielka pizze, ale ogladajac, jak ktos ja je.

Co najgorsze, to wiele restauracji w Stanach obecnie ma takie "walls of fame". Co o tym sadzicie?

piątek, 8 lipca 2011

Urodziny

Dzis moje urodziny, co sklania mnie do opisu tak bardzo rozniacych sie zwyczajow urodzinowych w Polsce i za oceanem.

Otoz, w Polsce, wiadomo, w mysl zasady "zastaw sie a postaw sie", solenizant organizuje impreze urodzinowa w domu, podczas ktorej serwuje ciasta, kawe, desery, kolacje itp. itd.

W Stanach nie moglo by byc wiekszej roznicy. Otoz solenizant nie poczuwa sie do zadnego fundowania. Wrecz przeciwnie, to jemu funduja! I tak na przyklad za chwile idziemy na moj urodzinowy lunch i osiem osob bedzie sie skladalo na jego koszt, ale nie ja. Solenizantowi reszta osob funduje (dlatego na lunche czy obiady urodzinowe oplaca sie isc z wieksza grupa ludzi, zeby nie musiec komus fundowac drogiej kolacji w raptem 2-3 osoby). ;)

środa, 6 lipca 2011

Slowa: "gay" i "gee"

Wlasnie czytam "An American Tragedy" napisana przez Theodore Dreiser. Co za fenomenalna ksiazka! Fascynujaca historia o pogonii za kariera i bogactwem biednego chlopca z rodziny wedrujacych misjonarzy. Poniewaz ksiazka byla napisana w 1925 roku, fascynuja rozne szczegoly zycia z lat 20-tych. Ale fascynuja tez slowa.

Dzis dla moich czytelnikow dwa: 1) "Gay" w latach 20-tych mialo zupelnie inne znaczenie niz obecnie. Wtedy znaczylo to wesolo, radosnie, ochoczo. Dziewczyny wygladaly "gay", smialy sie "gayly", przygody byly "gay" itp.

2) "Gee". W Kalifornii wcale sie "gee" nie slyszy i w kontekscie tej ksiazki wydaje sie takim starodawnym slowem. Ale wlasciwie to slowo wcale starodawne nie jest; raczej, jest slowem z poludnia Stanow Zjednoczonych. Bo do dzis dnia, w tych regionach slyszy sie "gee" czesto. Mialam w pracy wspolpracownika, ktory tak czesto mowil czy pisal. Byl z Atlanty w Georgii.

piątek, 1 lipca 2011

Gelato za oceanem

Lody wloskie slyna na calym swiecie ze swoich walorow smakowych, konsystencji, i szerokiej gamy smakow.
Roznica miedzy lodami wloskimi - gelato - we Wloszech i za oceanem lezy wlasnie w tej gamie smakow. We Wloszech spotyka sie wszelkie rodzaje lodow owocowych, duzo odmian lodow orzechowych, czekoladowych, waniliowych, zuppa inglese, zabaione, tiramisu itp.
Ale tylko za oceanem mozna spotkac smaki takie jak: fiolkowe, ananasowo-selerowe (wlasnie jadlam wczoraj - pychota!!), migdalowo-figowe, Thai iced tea, horchata, itp. itd. O jakim smaku pomyslisz i zamarzysz, mozesz go w Stanach sprobowac! :)

środa, 29 czerwca 2011

Trzymanie kciukow czy krzyzowanie palcow?

Ostatnio bylismy na rozdaniu nagrod i rozmawialismy o trzymaniu kciukow za nasza wygrana. Tzn. ja wspomnialam o trzymaniu kciukow, bo przeciez Amerykanie - i ogolnie osoby angielsko-jezyczne - krzyzuja palce! Tak wiec dla nich gest "trzymania kciukow" i samo powiedzenie sa kompletnie niezrozumiale. ;)  Musialam sie, przynajmniej na ten wieczor, przestawic i mowic, ze "krzyzuje palce za to, ze wygramy." Manewry palcami poskutkowaly, bo jedna nagrode wygralismy.

A Ty co wolisz? Trzymac kciuki czy krzyzowac palce?

wtorek, 28 czerwca 2011

Oplaty za bagaz - i wiecej miejsca

Wlasnie wrocilam z kolejnej podrozy poprzez Stany i ilosc oplat, ktore teraz linie lotnicze kaza wnosic podroznym robi sie powoli smieszna.

Na poczatku byly to oplaty za napoje alkoholowe i jedzenie - ktore wtedy linie w Europie oferowaly jeszcze za darmo.

Potem byly oplaty za bagaz, ktore zmusily jeszcze wiecej osob do podrozowania tylko z 'carry-on' - wtedy w Europie wszyscy podrozowali z checked luggage. W ciekawym zbiegu okolicznosci, w tym samym czasie linie ustalily limit ilosci bagazow w kabinie na 2 - jedna walizka i jeden element podreczny, typu torebka czy torba na laptop.

Ale najciekawsze sa doplaty za lepsze miejsca w samolocie. Kiedys wystarczylo podejsc do stanowiska odprawy przed odlotem i poprosic o wiecej miejsca, bo zwichnelo sie noge; czy tez wspomniec, ze niestety para nie ma miejsc obok siebie; i dostawalo sie od razu miejsca w rzedzie z wyjsciem awaryjnym, gdzie jest wiecej miejsca. Juz nie. Teraz za miejca w rzedzie awaryjnym placic sie wiecej - od 50 do 100 dolarow wiecej!

Niby te wszystkie doplaty sa sprytne i przynosza liniom lotniczym biliony zysku co rok. Ale czy tak traktuje sie klientow? ;)

piątek, 17 czerwca 2011

Boba!

Wlasnie wrocilam z lunchu i siedze przy biurku popijajac herbate z boba - tzw. boba milk tea, inaczej tez zwana tapioca milk tea albo pearl milk tea. Pycha! Male kuleczki w napoju - moze to byc zimna herbata z mlekiem, zielona herbata, sok, itp. - pite przez gruba slomke, ktora na przemian z napojem wciaga sie pelne niespodzianki kuleczki. Popularnosc swoja wziely z Chinatown, gdzie sa specjalne bary z napojami boba. choc obecnie mozna je kupic juz w innych dzielnicach tez. Pycha! A wyglada to tak: