środa, 29 maja 2013

Active within 1 hour

Hmm, to uczucie, gdy wracasz po wspanialej pierwszej randce z Match.com, logujesz sie na strone (bo coz, musisz odpowiedziec tym wszystkim, ktorzy chca ustalic kolejne randki w tym tygodniu, nie mozna im kazac za dlugo czekac ;), chcesz sobie przypomniec zdjecia chlopaka, z ktorym wlasnie mialas ta wspaniala randke, i odkrywasz, ze chlopak byl "active within 1 hour"?!? Priceless. ;)

And only available now from Match.com. Gdzie kazdy chyba caly czas szuka czegos lepszego czy ciekawszego, czy sprawdza sie i upewnia, czy tez moze cos jeszcze innego uda sie znalezc.

Owszem, moze chlopak sie tylko i wylacznie zalogowal po to, zeby przypomniec sobie moje zdjecia i nasze emaile. Moze. ;) Ale watpie. Szkoda, bo byla to pierwsza naprawde fenomenalna randka z Match.com - chemia, inteligencja, swietna rozmowa, wyglad, humor itp. itd. - pierwsza z dziewieciu, gdzie to wszystko pasowalo. Albo... wydawalo sie pasowac.

50 Shades

Hmm, norweski przedsiebiorca, ktory odwaznie zaproponowal kolacje w japonskiej restauracji jako nasza pierwsza randke, podczas naszej wczorajszej randki wspomnial o "50 Shades of Grey". Biorac pod uwage, ze chwile wczesniej rozmawialismy o ksiazkach biznesowych, ktore kazde z nasz czytalo i ktore on polecal, a potem o jakiejs ksiazce, ktora wyjawia sposoby, na ktore faceci podrywaja kobiety, to byla dosc... hmmm, ciekawa... zmiana tematu.

No i w ogole... dosc odwazny temat na pierwsza randke? Sprawdzanie preferencji seksualnych czy co? ;)


Lozko z Ikei

Wczoraj po 15 dostarczono moje lozko i dwa stoliki nocne z Ikei. Przedzial dostawy byl od 13 do 17, wiec panowie utrafili idealnie. Wszystko elegancko ustawili mi tak, ze naprawde latwo bylo sie w tym polapac i poskrecac.

W sumie skrecac zaczelam ok. 15:20, a o 18 mialam pierwsza randke (ok, przyznam sie, to byl moj kolejny wieczor "double dating"). Do 17:20 skrecilam oba stoliki nocne. Pierwszy oczywiscie zabral duzo wiecej czasu niz drugi, bo drugi to juz w wiekszosci lecialam z pamieci (tak ze zapomnialam o jednych oslonkach na sruby, bo juz lecialam na kolejny krok).

Po moich randkach - ktore skonczyly sie grubo po 23, a zanim doszlam do domu byla prawie polnoc - zabralam sie za lozko. Jest cos wyzwalajacego w siedzeniu na podlodze, sluchaniu Norah Jones i powolnym wkrecaniu kolejnych srubek, wedlug instrukcji. Lozko bylo naprawde fajne do skrecania - ciekawsze niz stoliki. A moze pomogl szampan i pozna pora? ;))

Sexting?

Dlaczego niektorzy faceci umieja pisac fenomenalnie ponetne wiadomosci tekstowe, a inni nie? Moja kumpela w DC twierdzi, ze "sexy texting takes some wit" - moze rzeczywiscie, ci, ktorzy nie umieja, po prostu nie maja "wit"? Ale chyba music w tym chodzic o wiecej...  Bo przeciez w rzeczywistosci jest podobnie - niektorzy umieja flirtowac, inni nie. Czyzby tam tez chodzilo tylko o inteligencje i dowcip?

Ja jestem swietna we flirtach - przez dowolne medium - jesli tylko trafie na godnego "przeciwnika". Ostatnio chyba trafilam.... Nawet musialam w Wikiipedia sprawdzic definicje "sexting", zeby sprawdzic, czy te wiadomosci, ktore my wysylamy, podlegaja juz pod ten termin... Ups. Niestety, podlegaja. ;)

wtorek, 28 maja 2013

Miedzy "online dating" a prawdziwym zyciem

Wlasnie siedze i przegladam profile na Match.com - stronie, ktorej czlonkinia stalam sie raptem jakies trzy tygodnie temu i ktora od tego czasu skutecznie wypelnila mi spotkaniami prawie wszystkie wieczory. ;) 

Jest cos niewatpliwie pociagajacego w "online dating", co zauwaza sie z wieksza sila, gdy - juz po odkryciu "online dating" - jest sie na typowym "networking event" czy "mixer". Podczas gdy w przeszlosci naprawde rozkoszowalam sie takimi wieczornymi drinkami, nawet jesli czasami trzeba bylo umilic rozmowa wieczor osobie, z ktora nigdy by mi sie normalnie nie chcialo rozmawiac - ostatnio, za kazdym razem, gdy podchodzil do nas jakis starszy czy gruby facet, myslalam sobie: "na Match.com nawet bym od niego emaila nie dostala, bo bylby wyfiltrowany z glownej skrzynki odbiorczej... i zamiast udawac, ze mam ochote rozmawiac, moglabym po prostu kliknac "Thanks, not interested". Och, luksus randkowania internetowego, tak ulotny i tak niedostepny podczas normalnych spotkan. ;)

Ale oczywiscie, z drugiej strony, po pierwszych szesciu randkach stwierdzilam, ze to, czego brakuje "online dating" to "chemistry". :) Bo niewazne jak dany facet wydaje sie atrakcyjny na zdjeciach; nie wazne, jak ciekawie opisuje sie w profilu; nie wazne, jakie pociagajace emaile pisze... podczas pierwszych pieciu minut pierwszego spotkania (zreszta, co ja sie tu bede oszukiwac - podczas pierwszej minuty!) okazuje sie, czy w ogole jest jakis pociag... atrakcja... chemia. No i niestety, podczas moich pierwszych szesciu randek tej chemii nie bylo.

Wczoraj bylo lepiej. :) Ciekawe, czy napisze.

niedziela, 26 maja 2013

Biurko

Wczoraj pozno w nocy wrocilam z LA. Wprawdzie "mail room" jest w niedziele zamkniety, ale biurko - z racji swoich rozmiarow - czekalo na mnie przy "front desk" - cale szczescie, bo moglam je odebrac!

Biurko bylo reklamowane jako "tool-less assembly" i hello: takie rzeczywiscie bylo. Spakowane tak idealnie, ze nawet ja bylam pod wrazeniem (zdecydowanie lepiej niz moj stolik kawowy Noguchi). I cala konstrukcja polegala na wtykaniu korkow, przekrecaniu "zamkow" i dokrecaniu srub. Super.

Efekt tez niczego sobie - tego wprawdzie na tym zdjeciu nie widac, ale kolor tez idealnie pasuje do reszty moich mebli!

Teraz jeszcze tylko czekam na krzeslo, bo niestety, to tak wszystko wychodzi po kolei, a nie na raz. Spytalam sie asystenta w pracy juz ponad tydzien temu, o to, jakiej marki bylo to moje krzeslo, bo bylo efektowne i
szalenie wygodne, ale jak to w mojej firmie, typowo, po tygodniu dostalam odpowiedz, ze nie moze znalezc. Dosc, ze w ogole odpowiedzial. ;) Poniewaz nic podobnego do tego mojego krzesla nie moglam znalezc, to wczoraj zamowilam zupelnie inne - zielone. Bedzie pasowac do reszty zielonych akcentow w mieszkaniu. :)

sobota, 11 maja 2013

Brooklynska Ikea

Kuzyn mi caly czas mowi, zebym pisala bloga o mojej przeprowadzce z LA na moje upragnione, wymarzone wschodnie wybrzeze... A ja caly czas nie mam czasu i juz jestem rozpakowana, a jeszcze nic nie napisalam. Ale lepiej pozno niz wcale. ;)

Wczoraj pojechalam znowu - po raz trzeci - do brooklynskiej Ikei, kupic brakujace rzeczy, typu cztery miseczki, dwa talerze, dwie szklanki, miski do mieszania, cedzak, szklane naczynie do pieczenia, komplet pudelek do przechowywania resztek (kumpel kuzyna to samo mu kazal ze znizka Ikei w Polsce kupowac - a to przeciez raptem $5 kosztuje! glownie kupilam dlatego ze mialo zielone zamkniecia, pasujace mi do reszty wystroju mieszkania), szczotke do lazienki, otwieracz do butelek (sprawa na imprezy czy tez wieczornych gosci - kluczowa!!!), nozyczki (ktore ostatnio kupilam, ale ktore nie znalazly sie w moich torbach... Wanda musiala je zapomniec wykasowac!), poduszke (10% puchu i 90% pierza, to nie to, co babcia dostala na wyprawe, ale czasy sie zmieniaja i mlode profesjonalistki sobie same wyprawy kupuja i tylko na Ikee je stac ;).

Z uwagi na godziny powrotu promu i moja wizyte w drybar o 19:45, musialam sie spieszyc na prom o 17:40 i juz nie zdazylam wybadac tematu luster... A jakies lustro musze miec, bo  nie widze jak wygladam, jak spiesze sie na randki! Probowalam tez wyszukac ta lampe, ktora wyszukalam w internecie, ale akurat jej nie mieli na stanie. Pozniej sprawdzilam na ich stronie www, gdzie mozna dokladnie sprawdzac asortyment w kazdym sklepie, ze Magnarp pojawi sie w niedziele, a Orgel nawet nie wiedza, kiedy beda mieli. I gdy juz pedzilam do promu, to przypomnialo mi sie o zarowkach! Coz, moich uroczych lampeczek Magnarp jeszcze nie bede mogla uzywac - ale poki co, to nie maja na czym stac, wiec nie szkodzi, ze nie swieca.

A takie widoki sa z promu do Ikei. :) Tak to mozna do Ikei podrozowac. ;)) Nie wiem, czy jest na swiecie Ikea, do ktorej jest bardziej malowniczy dojazd?!



środa, 22 lutego 2012

Znow o kierowcy

Podczas ostatnich kilku miesiecy, coraz czesciej rozmawialam z kierowca "mojego" autobusu o 8:18. Gdy w listopadzie wspomnialam, ze wygralam wazna nagrode, poprosil o linka do mojej przemowy - i wpisal pod filmem komentarz! Napisal, ze i jemu i jego narzeczonej bardzo sie przemowa spodobala i podpisal "your friendly bus operator". To sie w Polsce raczej nie zdarza. ;) Ale tez polscy kierowcy zarabiaja duzo mniej.

W miedzyczasie czesto zdarzalo mi sie tez, ze na autobus o 8:18 nie zdazylam i jechalam tym o 8:48 - o tyle czesto, ze nawiazalam i z tym kierowca znajomosc. Mimo ze w ciagu dnia kierowcy tych dwoch autobusow widza sie tylko raz - gdy jeden zjezdza z gorki, a drugi pod nia podjezdza w pewnym punkcie trasy - to duzo o sobie wiedza, jeden z drugiego nabijaja i teraz jeszcze oboje "rywalizuja" o to, ktorym autobusem pojade.

W kazdym razie mam dwie szansy na zdazenie na autobus, bo az dwoch kierowcow mnie teraz wypatruje. :)

wtorek, 30 sierpnia 2011

Kierowca

Kierowca "mojego" autobusu o 8:18, ktorym najczesciej jezdze do pracy, zna mnie po imieniu. Czesto czeka na mnie na przystanku, mimo ze powinien juz odjezdzac, bo widzi, ze dopiero dochodze - albo zatrzymuje sie na srodku ulicy, bo zauwaza, ze desperacko za nim biegne.

Dzis zaczelismy rozmawiac o tym, ze od piatku nie bedzie na mnie musial juz czekac, bo jade do domu na dwa tygodnie. "A gdzie dom?", "a co robisz tutaj", wywiazala sie z tego cala rozmowa - ktorej przysluchiwal sie caly autobus. Darmowa reklama produktow mojej firmy? ;)

Milo jest miec takiego znajomego kierowce i moc liczyc, ze zaczeka na przystanku, jesli Cie nie bedzie...

wtorek, 16 sierpnia 2011

Dusza przedsiebiorcy

Czytalam niedawno az dwa fascynujace artykuly o tym, ze nie kazdemu jest dane byc przedsiebiorca. W pierwszym, dziennikarz porownywal przedsiebiorce do pirata - ta sama milosc do przygody, chec przezywania nowych doznan, brak przewidywalnosci i niechec do utartych szlakow i szablonow. Nie kazdy ma osobowosc, ktora nadaje sie do bycia przedsiebiorca. Niektorzy wola normalnosc, utarte szablony i przewidywalnosc.

Z kolei drugi artykul - zreszta autora ksiazki o tym, jak zostac przedsiebiorca - twierdzil, ze pomimo tego, ze powinien probowac zachecic kazdego do kupna swojej ksiazki, niestety nie kazdemu ta ksiazka wiele da. Bo do bycia przedsiebiorca trzeba miec odpowiednia osobowosc; tego sie nie da z ksiazki nauczyc.

Jak sadzicie? Ja sie zgadzam. I czuje, ze ja w sobie osobowosc przedsiebiorcy mam. Ale o moich zmaganiach w tej dziedzinie pozniej. ;)